sobota, 25 maja 2013

Epizod XV

             ''Chcę do jedynego miejsca na ziemi,
           gdzie problemy przestają mieć znaczenie,
               do objęć, które akceptują me słabości,
              do nich pragnę, tylko do mej miłości."
                              ~Mezo & Kasia Wilk - Sacrum



Odepchnęłam go od siebie. Co on sobie myślał. Poleciał na szafę, która stała obok drzwi. Byłam na niego wściekła. Nie wiedziałam co mam robić. Z jednej strony chciałam do niego podejść i przytulić się, a z drugiej uderzyć go w twarz. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje bo byłam już po kilku głębszych, które wypiłam w barze.
-Wynoś się z tond. Co ty sobie w ogóle myślisz!!!-zaczęłam krzyczeć.
-Madzia...
-Nie mów do mnie Madzia. Wypieprzaj do tamtej blondyny. Pewnie na ciebie czeka.
-Magda posłuchaj mnie.
-Nie Piotrek, nie będę cię słuchać. Wyjdź bo zadzwonię na policje.
-To sobie dzwoń, ja stąd nie wyjdę dopóki ze mną nie porozmawiasz!
Złapałam go za kurtkę i wyprowadziłam za drzwi.
-Wypierdalaj z mojego życia. Nie jesteś mi potrzebny-kłamałam oczywiście. Potrzebowałam go jeszcze bardziej niż powietrza. Był dla mnie wszystkim, ale nie chciałam zrujnować mu kariery. Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Byłam zła na siebie. Po co ja to zrobiłam? Zaczęło mi szumieć w głowie. Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Obudziłam się nad ranem. Zauważyłam, że położyłam się spać w ubraniu. Czułam straszny ból głowy. Kac, nieszczęsny kac. Poszłam pod prysznic, a następnie do kuchni żeby coś zjeść, jednak nie mogłam nić przełknąć. Stwierdziłam, że wyjdę się przewietrzyć, to powinno mi zrobić dobrze. Otwierając drzwi zobaczyłam jego. Spał oparty głową o barierkę. Nie dał się tak łatwo spławić. Po cichu zamknęłam drzwi, ale najwidoczniej nie za cicho, bo siatkarz obudził się.
-Magda proszę. Daj mi ostatnią szansę.
-Piotrek, proszę daj mi spokój. Daj mi to wszystko przemyśleć.
-Ale obiecaj mi, że się do mnie odezwiesz jak sobie wszystko poukładasz.
-Zobaczę-odpowiedziałam po czym zbiegłam po schodach i wyszłam z bloku. Od razu poszłam w stronę parku. Miałam ze sobą trochę drobnych, telefon i klucze od mieszkania. Weszłam do Starbucksa i kupiłam kawę na wynos. I znów wędrowałam w stronę parku. Biegało po nim mnóstwo dzieci. Na ławkach siedziały zakochane pary. Od razu przypomniał mi się Piotrek. Myślałam nad tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło. Podjęłam decyzję. Napisałam mu wiadomość:
Park 21:00
Na odpowiedź nie musiałam czekać długo.

11 godzin później

Czekałam na niego w parku. Była 20:58. Zjawił się 2 minuty później z bukietem czerwonych róż. Rozczuliło mnie to, ale udawałam twardą.
-Dziękuję, że chciałaś ze mną porozmawiać. To dla ciebie.
-Dziękuję, ale nie musiałeś. Siadaj. Powiem to co mam powiedzieć i dopiero będziesz mógł to skomentować.
-Okej-odpowiedział z uśmiechem.
-Miałeś się nie odzywać-powiedziałam. Wzięłam kilka głębszych wdechów i zaczęłam- Jak zobaczyłam cię z Olką wtedy nie wiedziałam co myśleć, walczyłeś o mnie, a na imprezę przyszedłeś z nią.
-Ale...-wtrącił się.
-Piotrek proszę cię bądź cicho. Pamiętam co mi wtedy na powiedziałeś przed klubem. Przemyślałam wszystko i doszłam do wniosku, że dam ci szansę, ale... -zapadła cisza- na pierwszym miejscu jest siatkówka, później długo, długo, długo nic i dopiero ja.
-Dziękuję, ale nie mogę ci tego obiecać. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Teraz ty mnie posłuchaj. Nie będę opuszczał treningów, postawię siatkówkę na pierwszym miejscu, ale ty też na nim będziesz bez względu na wszystko. Proszę cię wróć do mnie.
Nie wytrzymałam gdy to mówił. Łzy zaczęły same wydobywać się z moich oczu, nie wiedziałam nawet dlaczego. Wpiłam się w jego usta, a on odwzajemnił pocałunek. Nie wiem ile to trwało, ale gdy się od siebie oderwaliśmy zaczęłam się śmiać.
-To co może jeszcze raz. Będziesz moją dziewczyna?-zapytał niepewnie Piotrek.
-Tak, ale teraz zbierajmy się bo coś mi się zdaje, że masz jutro trening.
-Tak, ale czekaj mam coś jeszcze dla ciebie-wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko- może kiedyś to będzie pierścionek zaręczynowy, ale na razie jest.....

~*~
Cześć wszystkim,
Przepraszam was, że tak krótko, ale nie mam coś ostatnio weny i mi trochę nie idzie. Następny rozdział będzie lepszy, a tymczasem zmykam na meczyk :D:D
Buziaki,
Magda Lena



piątek, 17 maja 2013

Epizod XIV

                                  ,,Chce Cię mieć zawsze blisko mnie,
                               bo z Tobą chce być na dobre i na złe
                         chce Cię poznawać z każdym nowym dniem,
                              chce byś był każdym najmilszym snem."
                                                   ~
Lales feat. Fabio & Majo
 *PODKŁAD*(tylko nie zwracajcie uwagi na słowa, chodziło mi o samą melodię) :)
Zuza nie dawała mi spokoju. Dopytywała co on tu robi. Sama tego nie wiedziałam, więc poszłam się dowiedzieć. Weszłam do salonu i wzięłam kilka głębokich oddechów.
-Paweł możemy porozmawiać? -zapytałam.
-Tak okej. Coś się stało?
-Ale w cztery oczy.
-To może ja już pójdę?-zapytał niepewnie Piotrek.
-Zostań. To zajmie tylko chwilkę - odparłam oschle i wyszłam do kuchni, a za mną ruszył młody libero.
-Co on tu robi?- zapytałam wybuchając.
-Spokojnie Magda. Przyszedł przynieść mi jakieś papiery do wypełnienia od trenera. Zaraz sobie pójdzie.
-Dobrze wiedziałeś, że nie chcę go widzieć na razie.
-Tak wiem, ale on nie zapowiedział swojej wizyty. Przepraszam zaraz sobie pójdzie.
-Nie to ja przepraszam. Jestem zdenerwowana, bo nie chce go na razie widzieć.
-Rozumiem cię. Sory, ale muszę wracać.
-Ok. Ale proszę cię niech następnym razem zapowiada swoje wizyty.
Wyszliśmy z kuchni, ja poszłam do swojego pokoju, w którym czekała mnie Zuza, a Paweł wróciła do salonu. Od razu zaczęły się pytania Zuzy. Nie miałam siły, ani ochoty rozmawiać o tym. Postanowiłyśmy, że moja przyjaciółka zostanie u nas na kilka dni. Jej mama nie miała nic przeciwko i sama wróciła do Sochaczewa, a ja miałam odwieść Zuzę za kilka dni, gdyż Karolina chciała przekazać jakąś wiadomość tacie. Nie miałam pojęcia o co mogło chodzić, ale od kilku dni Karolina jak i Paweł chodzili poddenerwowani, jakby coś się stało.Muszę poczekać do wyjazdu. Te kilka dni minęło spokojnie. Pokazałam Zuzie trochę miasta. Była nim zachwycona. Ostatniego wieczoru wybrałyśmy się do klubu. Bawiłyśmy się super. Karolina i Paweł, oraz koledzy siatkarza z reprezentacji też poszli z nami. Obawiałam się tylko, aby nie przyszedł Piotrek. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale moje obawy się sprawdziły. Około 23 w klubie pojawił się on, w towarzystwie jakiejś wysokiej blondynki. Zatkało mnie i nie wiedziałam co mam zrobić. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam, mijając ich po drodze. Piotrek patrzył na mnie jak na zupełnie obcą osobę. Gdy tylko powietrze z zewnątrz uderzyło mnie w twarz łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Kochałam go i wiedziałam o tym dobrze, ale wiedziałam też, że nic z tego nie będzie. Najwyraźniej znalazł sobie pocieszycielkę. Usłyszałam jak drzwi dyskoteki znów się otwierają i stoi w nich Zuza. Podeszła do mnie i przytuliła. Nic nie mówiła. Sama zaczęłam rozmowę.
-Dlaczego on z nią tu przyszedł? To ja to skończyłam i doskonale wiedział, jak mi jest z tym ciężko, a on jeszcze przyprowadził jakąś wywłokę.
-Lena spokojnie będzie dobrze. Nie zwracaj na niego uwagi. Baw się, a on niech patrzy jaką śliczną dziewczynę stracił.
-Dzięki, że jesteś. Nie wiem czy bez ciebie dałabym radę- powiedziałam to i jeszcze bardziej przytuliłam Zuzę.
-Dobra bo połamiesz mi kości. Wracamy. Ogarnij się i baw się dobrze.
Wróciłyśmy do klubu. Jak kazała moja kochana przyjaciółka nie zwracałam na niego uwagi. Bawiłam się cały czas z Zbyszkiem Bartmanem, ale jego Asia nie miała nic przeciwko(chyba). Była bardzo miła. Poznałam ją, gdyż przyszła razem ze swoim narzeczonym do tego klubu na zaproszenie młodego libero. Około 3 skończyłam zabawę, podeszłam do baru, kupiłam jakiegoś drinka i wyszłam z nim na zewnątrz. Było bardzo zimno. Poczułam jak ktoś zakrywa mi ramiona kurtką.
-Zmarzniesz- powiedziała, osoba stojąca za mną.
-A co cię to interesuje. Idź do swojej blondyneczki-i jak na zawołanie pojawiła się w drzwiach.
-Piotruś skarbie, chodź bo się przeziębisz- powiedziała, swoim piskliwym głosem.
-Zaraz wracam- odpowiedziała siatkarz i posłał jej swój firmowy uśmiech ukazując rząd zębów, a ona zniknęła za drzwiami-porozmawiamy?-zapytał niepewnie.
-Ale chyba nie mamy o czym. Idź już. -powiedziałam oschle.
-Właśnie mamy. Proszę cię.
-Nie Piotrek. Nie mamy o czym rozmawiać. Wracaj do niej -powiedziałam, a raczej wykrzyczałam mu to w twarz.
-Ona nic dla mnie nie znaczy. To ciebie kocham nad życie, a ty tego nie rozumiesz.
-Tak mnie kochasz, że znalazłeś sobie nową pocieszkę?!- cały czas krzyczałam, a teraz na dodatek zaczęłam płakać.
-To nie tak jak myślisz. To jest Olka. Moja była. Jak dzwonił do mnie Paweł to ona była u mnie i usłyszała i się wprosiła.
-I ty myślisz, że ja się nabiorę na tą twoją bajeczkę.
-A związek miał polegać na zaufaniu.
-Związek, ale my już nie jesteśmy w związku, nie rozumiesz tego.
-Właśnie nie. Proszę cię daj mi jeszcze jedną szansę. Błagam- mówił, to a w jego oczach było widać smutek i rozpacz.
-Druga i ostatnią. Starbucksie o 19. Pasuje? -zapytałam, chodź nie wiedziałam dla czego.Chciałam o nim zapomnieć, a nie zakochiwać się od nowa. Trudno stało się. Zobaczę co mi jutro powie.
-Okej. Nie zmarnuje tej szansy.
-Wracaj, bo dziewczyna się ciebie nie doczeka.
-Lena już ci mówiłem. Ale wracam.
Ruszył w stronę drzwi i ostatni raz odwrócił się do mnie posyłając mi uśmiech, taki szczery. Stałam dalej na dworze. W głowie miałam tysiące myśli. Wróciłam do klubu. Czułam na sobie wzrok blondynki, ale miałam ją gdzieś. Powiedziałam Karoli i Zuzie, że wracam do domu. Zebrałam swoje rzeczy i wyszłam. Była jakaś 4 rano, więc postanowiłam wezwać taksówkę. Przyjechała po jakiś 10 minutach. Jechaliśmy jakieś 10-15 minut. Od razu wbiegłam do mieszkania. Rozebrałam się i weszłam do kuchni. Nalałam sobie szklankę soku i wypiłam ją duszkiem. Kiedy wkładałam szklankę do zmywarki usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo. Spojrzałam przez wizjer i byłam zaskoczone, chociaż nie wiem czy pozytywnie. Niechętnie otworzyłam drzwi.
-Chcesz coś?- zapytałam oschle.
-Ciebie-odpowiedział po czym wpił się w moje usta.

~*~
Witam wszystkich, którzy jeszcze czytają mojego bloga. Znów pragnę was serdecznie przeprosić, ale coś szwankuje mi internet i nie mogę dodawać rozdziałów. Pozostawiajcie po sobie komentarze, bo to bardzo motywuje do dalszego pisania. Tymczasem pozostawiam wam następny rozdział, a nie wiem kiedy pojawi się następny, ale obiecuję, że będzie lepszy nisz ten.
Pozdrawiam,
Magda Lena :***

niedziela, 5 maja 2013

Epizod XIII

                     ,,Mogliśmy dojść jak najdalej ze wszystkich,
                       A teraz każde z nas szuka drugiego w snach
                                                ~Verba-Mogliśmy
"

.... zaczął głośno chrapać. Nie mogłam się opanować i zaczęłam się śmiać, przez co straciłam równowagę i spadłam z krzesła. Krzesło przewróciło się i zrobiło niezły hałas, przez co obudził się Piotrek. Patrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
-Co się stało?-zapyta.
-Nic, nic. Co ty tu robisz?-zapytałam wstając i podnosząc krzesło.
-Przyjechałem do ciebie, a ciebie nie było, więc postanowiłem na ciebie poczekać.
-A to wszystko tłumaczy.
-Przepraszam, że spałem na twoim łóżku, ale jestem bardzo zmęczony.-powiedział, a mnie to trochę zbiło z tropu.
-Jeśli masz treningi to nie musisz do mnie przyjeżdżać. Ja od ciebie tego nie wymagam.-powiedziałam i spuściłam głowę. Wiedziałam, że jeśli będzie dalej przesiadywał u mnie nocami, nad ranem wracał do domu i szedł na trening to długo nie pociągnie. Musi wybrać.
-Wiem, że nie muszę, ale chcę.
-Piotrem posłuchaj mnie. Tak nie może być. Może znienawidzisz mnie za to co powiem, ale chyba nie możemy być razem. Ty masz sezon reprezentacyjny. Treningi, za niedługo wrócisz do siebie do Rzeszowa, a ja co. Zostanę tu. Ja nie mogę cię ograniczać. Przepraszam-powiedziałam i wyszłam z sali, aby nie widział łez spływających po moich policzkach.

Piotrek
Nie docierało do mnie co powiedziała. Siedziałem dalej na ''jej" szpitalnym łóżku ze spuszczoną głową i analizowałem każde jej słowo  ,,Ja nie mogę cię ograniczać". Przecież ona mnie nie ogranicza. Poza nią nie widzę świata, ale ona najwidoczniej tego nie widzi. Zabrałem swoją bluzę i wyszedłem z sali. Pożegnałem się z portierem i wyszedłem ze szpitala. Dalej nie wierzyłem w to co stało się kilka minut temu. To był jej wybór. Ale zastanawia mnie czemu ona tak myśli. Muszę wracać do domu nic tu po mnie. Około 20 byłem w ośrodku. Wszedłem do pokoju, a Misiek od razu wiedział, że coś jest nie tak.
-Ej stary co ci jest?-zapytał.
-Nic-odpowiedziałem oschle.
-No przecież widzę.
-Mówię ci kurwa, że nic.
-Nie denerwuj się, spokojnie.
Misiek nie drążył tematu i poszedł pod prysznic. Jak na zawołanie do pokoju wpadł Igła.
-Siemka Pit. Idziecie z Dzikiem grać z nami w karty?
-Ja nie, a Michał nie wiem. Zapytaj go jest w łazience.
-Dziku grasz z nami w karty?-zapytał Igła.
-Tak, a u kogo?-usłyszeliśmy krzyki z łazienki.
-U mnie i u Ziomka.-odpowiedział.
-Spoko.
-To za godzinę.
I zniknął z naszego pokoju.Siedziałem na łóżku i nie widziałem co robić. Może wrócić i porozmawiać, czy dać jej czas na przemyślenia i zostawić w spokoju. Postanowiłem dać jej spokój. Trudno podjęła taką decyzję,moje bezsensowne rozmowy na pewno jej nie zmienią. Dziku wyszedł z łazienki ubrał się, wziął telefon i wyszedł. Zostałem sam ze swoimi przemyśleniami, które i tak nic nie dadzą. Wziąłem prysznic i poszedłem spać. Obudziłem się kilka minut po 5. O 7 mieliśmy śniadanie,a o 8 poranny rozruch. Naciągnąłem na siebie jakiś des, wziąłem słuchawki, telefon i wyszedłem. Bieganie to jedyna rzecz, która pozwalała mi zapomnieć.

Magda
Nie mogłam spać całą noc. Myślałam nad tym co powiedziała Piotrkowi. Tak będzie najlepiej dla nas obojga. Taka była prawda ograniczałam go. Jeszcze brakowało tego, żeby zaczął opuszczać treningi i żeby wykluczyli go z reprezentacji. Za kilka dni wychodzę ze szpitala mam nadzieję, że miną szybko. Ale jak to się mówi NADZIEJA MATKĄ GŁUPICH!! Około 6 poszłam spać. Po nieprzespanej nocy zaczęła boleć mnie głowa, a nie chciałam brać leków przeciwbólowych. Tak jak wcześniej pielęgniarki budziły mnie wyłącznie na jedzenie i leki. Na drugi dzień odwiedził mnie tata. Porozmawialiśmy trochę, ale nie powiedziałam mu o moim ,,związku" jeśli tak to można było nazwać z siatkarzem. On od zawsze był przeciwny takim związkom. Mówił, że sportowcy bawią się dziewczynami, a później je zostawiają. Ale w naszym przypadku tak nie było. To ja go zostawiłam. Trudno. Kolejne dni mijały spokojnie. Odwiedziła mnie w końcu Karolina i Paweł. Pytali jak z Piotrkiem. Powiedziałam im, bo co miałam zrobić. Patrzyli na mnie jak na jakiegoś dziwaka. Ale coś. W piątek miała wyjść ze szpitala. Bardzo się cieszyłam. Wstałam rano wzięłam prysznic i ubrałam się w sukienkę . Spakowałam swoją walizkę i czekałam na wypis. Około 9 lekarz wręczył mi plik dokumentów i kilka recept na witaminy. O 9:20 opuściłam mury szpitala. Nie chciałam więcej do nich wracać. Na parkingu czekał znany mi samochód. To było auto mamy Zuzy, a z niego wysiała Zaza. Co ona tu robiła. Przecież niedawno leżała w szpitalu. Od razu do niej podbiegłam.
-Cześć słonko. Co ty co ty tu robisz?-zapytałam zdezorientowana, a jednocześnie szczęśliwa.
-Jak to co. Odbieram cię ze szpitala.
-Po co przyjeżdżałaś. Powinnaś odpocząć, a nie jeździć samochodem i to jeszcze tyle drogi.-powiedziałam zatroskana, a w tej samej chwili od strony kierowcy wyszła mama Zuza-Ania, z którą też się przywitałam.
Zawiozły mnie do domu. Przez całą drogę rozmawiałam z moją przyjaciółką, z którą nie widziałam się tyle czasu. Dopytywała się o Piotrka bo przecież moja kochana siostrzyczka musiała się wygadać. Opowiedziałam jej. Nie spodziewałam się innej reakcji.
-Magda ale ty jesteś głupia. Mogłaś mieć najlepszego faceta pod słońcem, a ty co zostawiłaś go. -skarciła mnie.
-Zuza, ale jago ograniczam. Nie chcę, żeby przez mnie niszczył swoją sportową karierę.
-A zastanowiłaś się nad tym co on do ciebie czuje. Gdyby uważał, że nie da rady nie zaczynał by tgo wszystkiego.
Może w pewnym sensie Zuza miała rację, ale mój honor nie pozwalał mi jej tego przyznać. Piotrek od tamtej pory nie kontaktował się ze mną. Może to i lepiej. Zajechaliśmy pod mój blok. Ciocia bo tak kazała do ciebie mówić - Ciocia Ania pomogła mi z walizką i weszłyśmy do budynku, a następnie do windy. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi bo nie miałam kluczy i otworzył mi Paweł. Przywitałam się z nim i przedstawiłam przyjaciółkę i jej rodzicielkę. Ciocia od razu się ulotniła, bo miała kilka spraw do załatwienia w Katowicach. Tak to jest jak się pracuje jako prawnik. Gdy weszłam do salonu zamurowało mnie. Gdy go zobaczyłam nie wiedziałam co mam powiedzieć. Patrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi tęczówkami. Zabrałam swoją walizkę i przyjaciółkę i poszłyśmy do mojego pokoju. Od razu zaczęły się pytania.

~*~
No hej stworki,
znów dodaję z opóźnieniem, ale to już nie było zależne ode mnie. Nie miałam internetu(nie działał). No i jest kolejny rozdział, trochę się wszystko popsuło, ale miejmy nadzieję, że będzie dobrze.
Komentujcie :D:D
Pozdrawiam was i ściskam,
MagdaLena :D

PS: Tu łapcie zdjęcie z meczu AZS Politechnika Warszawska- SKRA Bełchatów, na którym jestem ja(ale tyłem ) :D:D